Francuscy żeglarze 14 Czerwiec 2017
Generalnie żeglarskie życie dostarczyło mi kilku sytuacji, kiedy żeglarze z trójkolorowa niebiesko-biało-czerwoną banderą zachowali się po chamsku, lub przynajmniej niekulturalnie.
Nie chce tu karmić ani siebie, ani Was już przeszłością - dość, że napiszę, że widząc ich nie spodziewam się za wiele dobrego.
Kiedy więc wchodziliśmy do portu Reine, a na horyzoncie pojawił się francuski jacht postanowiłem patrzeć na nich z uwagą oraz zwróciłem na nich uwagę załodze.
No i się zaczęło. Najpierw zostaliśmy wyprzedzeni na podejściu portowym. OK, mogłem jechać szybciej niż 5-6 kn. Następnie kiedy oni byli już przed nami i zwolnili zastanawiając się co dalej robić - nie ominąłem ich uważając to za brak kultury.
Oczywiscie zajęli ostatnie miejsce, a kiedy zaproponowaliśmy im staniecie burtą w burtę nie zgodzili się na to. Ich plastikowy jacht przy naszym stalowym Sifu to malizna, mógłby jak nic stanąć przy naszej burcie bez kłopotu dla wszystkich. Ale cóż - usłyszeliśmy nie. Rozmowy nie pomogły, bo oni nie będą już przepracowywać jachtu, a być może zostaną tu na dwie doby i tyle. I nie wiem na ile tym razem znaczenie miało to, że Sifu pływa pod brytyjską banderą.
Nie wyobrażam sobie odwrotnej sytuacji, że ja w ten sposób mógłbym się zachować i pozbawić jedynej możliwości zaparkowania inny jacht, a przez to kazać im iść w morze.
Ale cóż, po raz kolejny dochodzę do przekonania, że Francuzi zachowali jeszcze nawyki kolonialne i że należy im zwyczajnie służyć. A to, że ostatecznie załatwiliśmy zgodę na rybackie nabrzeże obok i że wykonaliśmy perfekcyjny, ciasny manewr parkowania pozostaje bez znaczenia.
Jesli macie inne doświadczenia to napiszcie, bo pewnie wkrótce znowu jakiś francuski jacht zajedzie drogę stalowemu Sifu