Azymut na dom, czyli coś się kończy, by mogło zacząć się coś nowego 13 Sierpień 2017
Ledwo trzy doby od powrotu z Arktyki spędziłem w Polsce, a już przyszło ruszać dalej, na południe w kierunku nowego. Czekają tam na mnie jeszcze większe upały, co dla mojego organizmu nie będzie proste. Adaptacja do temperatur w Polsce już przebiega trudno, a jak będzie dalej? Ale czeka też na mnie Azymut, a z nim nowe, zupełnie inne, wyczekiwane wyzwanie, konkretny żeglarski kawałek chleba.
Rejs po Arktyce był zwieńczeniem i zamknięciem pewnego rozdziału mojego życia trwającego przez ostatnie 2 lata. Projekt, w który zaangażowałem się bardzo intensywnie właśnie się dla mnie kończy. Zawdzięczam jemu wiele wspaniałych przygód, doświadczeń i nowych znajomych.
Teraz wraz z Pawłem jedziemy do Słowenii, a potem na jachcie w rejsie do Wenecji i na południe, w długą, wieloetapową podróż do Polski. Pierwszy raz na pokładzie Azymutu. Spełniły się noszone od dłuższego czasu marzenia, kiedy gdzieś na Atlantyku pływając wokół Wysp Kanaryjskich w gronie przyjaciół snuliśmy przy lampce białego wina nierealne jak mogłoby się wydawać plany …
Cóż, galopująca rzeczywistość dogoniła mnie szybciej, niż wtedy myślałem. Choć kto mnie zna wie, że niewiele rzeczy w moim życiu jest dziełem przypadku, zamiast wynikiem pracy.
Czekaliśmy na ten dzień długo i on nadchodzi. Wreszcie wszystko będzie w naszych rękach i cała odpowiedzialność spocznie tylko na nas. Okaże się czy wystarczy nam pomysłu, determinacji, wytrwałości by to co zrodziło się w sercu i w głowie przekuć na rzeczywistość …
Czas na Azymut na Dom … czas na nowe, jakże inne żeglarskie przygody …